inFamous ma sens dopiero na hardzie
W działach: KONSOLE | Odsłony: 0Szarpanie w inFamous jakoś mnie nie powaliło, dla mnie to przereklamowana gra. Owszem, to udana mieszanka Jedi Knightów (moce, jasna i ciemna strona), Assassin's Creed (łażenie po dachach i ścianach) i Crackdown (superbohaterska sandboxowa demolka), pozbawiona mankamentów ostatnich dwóch pozycji. Efekt jest miły, ale w 100% wtórny, nie spotkałem jeszcze oceny tej gry, która nie wydała by mi się zawyżona.
No i kończę inFamous, zbieram brakujące odłamki z wybuchu (mam 348, więc trudno odpuścić tym dwóm), odpalam harda, żeby zobaczyć czym się różni zabawa po jasnej stronie Mocy, do tej ciemnej, którą skończyłem. Zaczynam testować inny tryb, potem coś mi się roi o platynowym trofeum, gram parę wieczorów, i łapię się na tym że jestem na finiszu. Po prostu - po zwiększeniu poziomu wyzwań ta gra mnie wciągnęła.
Może to kwestia zamulających główną rozgrywkę misji pobocznych, które teraz sobie odpuściłem. Może fakt, że nie zbieram już wszystkich odłamków. Nie wiem. A może po prostu na hardzie przestała mnie ta gra nudzić? Po prostu mnie wciągnęła, i nie miało znaczenia że ja już w to grałem. Na tym poziomie powinno się ją odpalać na starcie.
Co nie zmienia faktu, że jest przereklamowana jak diabli.